Mikrorecenzja z debiutu Joanny Kessler „Woman Microphone”_______
Najbardziej podobają mi się w tej książce szlagworty. „Lecz budzi się w każdym inne zwierzę”, pisze na przykład Kessler, „niewspółrzędni w google maps”, „swoich ran nie zliżemy jak pieprzonych lizaków z biedronki bez kropek”. „Przemoc ma płeć”. „Przemoc ma język przekładany na wszystkie narody”. „Rabatowaliśmy sami swoje ceny, a oceny innych wrzucaliśmy w koszty”.
To „my” w ostatniej linii sygnalizuje – a przynajmniej taka jest moja diagnoza – że debiut Joanny Kessler ma charakter środowiskowy. Tu od razu zastrzegę, środowiskowy w jak najbardziej pozytywnym sensie, nie chodzi mi o środowiskowość hermetyczną, zgraną i zamkniętą (chociaż grypsy typu „powszechny stoliczek” też się tu zdarzają). Ale jak sądzę, nie dla pompowania odrębności, a z życia wzięte, po prostu. Są w wierszach porozrzucane nazwiska z warszawskiego środowiska poetki (Staśko, Dmitruk, Czaja, Świtalski, Urbaniak, Grudzińska i zapewne inne). To mocno społeczna i towarzyska dykcja, nie mówiąc o jej slamerskiej nierzadko genezie (są takie momenty w tym tomie, które należy akcentować jak rap).
A jeszcze bardziej są te wiersze ideolo i polityczne. Jest tak blisko Kessler aktywistka od Kessler poetki, że trzymają się obie za ręce, jak siostry. Patronuje temu Maja Staśko, redaktorka wspólnie redagowanego „Wakatu”. „Posłuchaj: // nie pójdę z tobą do łóżka nawet gdy przeczytasz te wszystkie / księgi (…)” (Niepopisane) albo: „Czuję się jak pieprzona złota rybka, co niby głosu nie ma, a życzenia ma spełniać” i „Nie masz prawa zażywać żadnych pigułek przed ani po” (Dekalog). Już same tytuły mówią za siebie, jak wielkie tytuły w prasie: Obrzezane. Mam wrażenie, że wiele z tych wierszy było pisanych na wkurwie, mocnym kobiecym wkurwie. Piszę „kobiecym”, by nie przyklejać łatki feminizmu. Ale właściwie dlaczego nie?
Wkurw niesie tu nie tylko feminizm. Jest też ekologizm. W świecie wielkiego szóstego wymierania Kessler nie bawi się w delikatność i elegancję – jest tu wiele mocnych ciosów w antropocentryzm i katastrofę, jaką nam zgotował, bez znieczulenia.
Wkurw to jeden z głównych nurtów, (w) którym (s)pływają złote rybki w tej książce. Poza nim są jeszcze dwie perspektywy narracyjne, a wszystkie trzy czasem mocno wymieszane. Jedna to satyryczna obserwatorka rzeczywistości, kpiara i zgrywuska (Poeta pospolity), druga – to nostalgiczna poetka liryczna (np. W nocnej taksówce, Nieszczątki). Wydaje mi się, że tej ostatniej jest w Woman Microphone najmniej. Dlaczego? Czy dlatego, że brak łuski ukazuje bezbronną skórę? Bo liryzm najbardziej potrafi wystawić? Może dlatego Joanna skrywa się częściej za tarczą i mieczem, z sarkazmem, z ironią.
Im dłużej czytam ten debiut, tym bardziej mi się podoba. Za drugim razem widzę już na przykład precyzję, która umknęła mi za pierwszym razem. I świetnie sprawdzający się w wielu miejscach dystans do przedstawionych obrazów. Mimo wkurwu albo raczej dzięki niemu.
Marcin Czerwiński