Rozmowa z Kamilem Kawalcem, pomysłodawcą i redaktorem wrocławskiej antologii poetyckiej Reguły gry
Marcin Czerwiński: Nowa antologia właśnie ukazała się w wersji elektronicznej. Czy udało ci się ustalić tożsamość środowiska młodopoetyckiego Wrocławia?
Kamil Kawalec: Reguły gry są antologią, w której próbowałem przepracować nie tyle temat tożsamości środowiska młodopoetyckiego, co zbadać stan jego integracji, sprowokować do ruchu. Mam wrażenie, że wrocławskie środowisko poetyckie jest w trakcie wymiany graczy.
To ciekawe, powiesz coś więcej na temat tej wymiany?
Środowisko, za którym „tęsknimy”, jest środowiskiem pojawiającym się w wielu przeprowadzonych przeze mnie wywiadach, gdzie zostało określone jako już minione, to które się rozeszło i pozostawiło po sobie lukę, jakiej do tej pory młodzi jeszcze nie wypełnili. Mówię tutaj o młodym środowisku, którego częścią była np. „Rita Baum”, Ilona Witkowska, Kamil Zając, Konrad Góra, Przemek Witkowski itd.
Biorąc pod uwagę kolejne debiuty poetyckie, inne twarze odnajdywane na spotkaniach okołopoetyckich, mam wrażenie, że możliwe jest zaognienie w sektorze młodego środowiska. Gdyby tak zestawić Czwartki Ujemne z turniejem im. Tomka Pułki, Wojaczka, slamem poetyckim i uczestników spotkań, to już zaczyna się rysować bardziej wyraźny obraz. Tylko najważniejsze jest, żeby nie zabrakło kontaktu, ponieważ mam wrażenie, że młode środowisko potrzebuje platformy regulującej takie możliwości, przynajmniej do pewnego stopnia. Zachowujemy się trochę jak w szkole, gdzie uczniowie spotykają się na boisku, dlatego że mają lekcje w tym samym budynku, jednak, jeżeli wszyscy uczymy się w domach, to o nawiązanie relacji środowiskowych przychodzi o wiele ciężej. Myślę, że w takiej roli mogłoby się sprawdzić zorganizowane na nowo wrocławskie SPP, chociaż otwartość na współpracę autorskich księgarni i przestrzeni kulturalnych mogą realizować to zadanie równie dobrze, jeśli nie lepiej.
Jak poruszałeś się, rozpoznając lokalne pole poetyckie? Jakie czynniki, które je konstruują, wziąłeś pod uwagę?
Próbując znaleźć punkt zaczepienia starałem się odnieść do kategorii, jakie mogłyby być charakterystyczne dla Wrocławia czy też regionu Dolnego Śląska. I tak, na pewno są nimi historia regionu i jego wielokulturowość, położenie geograficzne. Pisze o tym również Andrzej Graul w tekście krytycznym o tytule Reguły gry. Nie sposób jednak wychwycić zależność związaną z dorobkiem kulturowym regionu, co więcej, określenie poety wrocławskiego, a więc piszącego o Wrocławiu w tych kategoriach byłoby zwyczajnie naiwne. Rozwiązaniem może być przyjrzenie się zestawom wartości, jakimi posługują się poszczególni autorzy i sprawdzenie, na ile wplatają się w ogólnopolskie tendencje, a ile z nich wydaje się być charakterystycznymi dla mieszkańców regionu, lokalsów będących pod płaszczem wspólnych wartości kulturowych.
Młodzi autorzy skutecznie wymigują się tym kategoriom na rzecz estetyk, mniej lub bardziej sensualnych/stonerowych czy praktyk lingwistycznych/minimalistycznych. Chciałbym widzieć środowisko młodopoetyckie jako improwizujące w języku na tematy kulturowe, zaangażowane politycznie. Miejscami instrumentarium improwizacji byłoby bardziej techniczne, w innych przypadkach mocno wrażeniowe. Wydaje mi się, że istotnym krokiem, jaki można w najbliższym czasie postawić, to przejrzenie zestawów wierszy, propozycji debiutów książkowych poszczególnych autorów, a następnie wyłuskując kategorie estetyczne, przyrównać je do dykcji poetek i poetów współczesnych, związanych z regionem, którzy w swojej karierze wydali więcej książek i ich język jest rozpoznawany oraz uznany w ogólnopolskim środowisku poetyckim. Czy autorytet w postaci doświadczonej poetki/poety podjąłby się przepracowania dykcji z młodym pokoleniem? Wrocław jest miastem wielu debiutantów lub osób na granicy debiutu, jednak są to osobne języki, osobne dykcje. Pytanie, czy ta wielobarwna mozaika, jaką tworzą zebrane w Regułach gry teksty, mogłaby być antologią młodej poezji innego miasta?
Dobre pytanie, ale po tym, co powiedziałeś, rozumiem, że retoryczne. Jakich procedur używałeś, „wyławiając” teksty poszczególnych autorów? Jakie kryteria wyboru ostatecznie ustanowiłeś? Zauważyłem, że mocno jest w tej antologii reprezentowane środowisko polonistyczne.
W tekście krytycznym załączonym do antologii Kto dyktuje reguły gry? Sonia Nowacka próbuje określić habitus środowiska młodopoetyckiego Wrocławia. Duża część autorów jest związana ze środowiskiem akademickim, część osób wciąż studiuje lub wciąż utrzymuje relacje z uniwersytetem. Jeśli chodzi o wykształcenie, to w większości autorzy antologii albo zdobyli, albo pretendują do wykształcenia wyższego.
Określając kryteria naboru do Reguł gry starałem się przede wszystkim dotrzeć do osób, których aktywność w wydarzeniach środowiskowych jest zauważalna, to znaczy można je spotkać przy okazji turniejów czy innych okołopoetyckich działań. Aktywnie uczestnicząc, autorzy znajdują się najbliżej środowiska poetyckiego i dzięki temu można przypisać im rolę w polu poetyckim w wymierny sposób. Reszta, udzielająca się z różnych przyczyn sporadycznie, jest przez to bardziej nieuchwytna, co przekłada się na rozmycie granic środowiska młodopoetyckiego. Oprócz kryterium młodości, rozumianego nie tyle przez wiek autorów, co przez improwizację, pracę związaną z aktualizowaniem języka, poszukiwaniem nowego, odnajdywaniem charakterystycznego sposobu wyrazu, istotna okazała się też świadomość pozycji w środowisku, jak również związana z tym praca polegająca m.in. na kontaktach z wydawcami czy magazynami online publikującymi młodą poezję.
Tytuł antologii odnosi się do książki francuskiego socjologa Pierre’a Bourdieu Reguły sztuki, którą nawiasem mówiąc omawiałem kiedyś na wykładach z poetyki. Koncepcje Bourdieu stosuje się dzisiaj w badaniach, parametryzując m.in. środowiska artystyczne, w tym poetyckie. Co cię uwiodło w tej koncepcji, że stała się bazą teoretyczną antologii?
Szukałem narzędzia, metody, jaką mógłbym zaimplementować w prowadzonych przeze mnie badaniach, a metodologia Bourdieu w dużej mierze daje się zastosować do młodopoetyckiego środowiska. To względnie najmniejsza część pola poetyckiego, a biorąc pod uwagę jego nieregularność, może w dynamiczny sposób przyjmować bardzo różne kształty. W przeciwieństwie do mainstreamu rzadko poświęca się mu wystarczającą uwagę, przynajmniej z perspektywy tożsamości środowiskowej, potencjału, a przecież to stąd biorą się debiuty. Bourdieu prowadzi do określenia podstaw, wyłuskania wspólnego habitusu, który jest niezwykle istotny w odszukaniu napięć pomiędzy autorami. Mam nadzieję, że efekt mojej pracy stypendialnej przełoży się na wzrost zainteresowania młodym środowiskiem poetyckim i pozwoli stworzyć nowe możliwości aktywizacji młodych. Stawką w grze o środowisko poetyckie jest nieskrępowana płynność działań jego uczestników oraz dystrybucja kapitału symbolicznego z centrum pola po peryferie.
Czy autorów, których zebrała ta antologia, faktycznie łączy „ryzyko eksperymentu w gatunku”, jak postulujesz we wstępie?
Myślę, że tak, jednak nie jest to eksperyment spod znaku poezji awangardowej. Nie znajdziemy tu tekstów przypominających twórczość Roberta Rybickiego czy Marcina Mokrego. Chodzi mi o eksperyment socjologiczno-kulturowy związany z pozycją młodych autorów w środowisku poetyckim. Jest nim ryzyko podjęcia wyzwania, jakim współcześnie jest twórczość poetycka, próba trafienia na współczesny kurs literatury, niepewna pozycja w środowisku, znikome wynagrodzenia za pracę poetycką. Wiąże to się z improwizowaniem w stylu, estetyce, dykcji do czasu trafienia na żyłę złota. Sztuka poetycka wymaga znajomości warsztatu, a bez szansy na konfrontację, bez regularnego dostępu do podmiotów przepracowujących język poezji współczesnej szanse rozwoju jednostki są względnie zależne od statutu czy pozycji w środowisku.
Zapytam jeszcze o kuchnię. Autorzy przesyłali pojedyncze utwory czy wybór ze swoich tekstów pozostawiali redaktorom?
Nadesłane przez autorów zestawy wyglądały bardzo różnie. Niektórzy przesyłali jeden tekst, inni całe arkusze. Przeglądałem też najnowsze debiuty książkowe, z których później musieliśmy dokonać selekcji. Początkowo zastanawiałem się nad umieszczeniem w antologii większej ilości tekstów, wprowadziłoby to jednak widoczną różnicę w ilości wierszy, a wraz z Kubą Sęczykiem chcieliśmy zachować równowagę, stąd wspólnie ustaliliśmy formułę po jednym tekście na autora.
No właśnie, za wybór wierszy odpowiadacie wspólnie z Kubą. Mieliście wspólne typy i teksty przeszły gładko czy raczej trwały niekończące się dyskusje, po których pozostał protokół rozbieżności?
Kuba w rolę redaktora części poetyckiej wszedł dosyć spontanicznie (raczej się tego nie spodziewał), ale jego wkład w antologię jest bardzo duży. Niektóre teksty wymagały drobnych stylistycznych poprawek. Kuba zaznaczał, co według niego należy zmodyfikować, a ja kontaktowałem się z autorami. Czasem wysyłałem do niego cały zestaw wierszy i zaznaczałem trzy, które uważałem za najlepsze do antologii. W większości przypadków się zgadzaliśmy, chociaż muszę przyznać, że przy zestawie wierszy Michała Żłobickiego chciałem umieścić tekst, który był bardziej rozpracowany technicznie, jednak Kuba zwrócił moją uwagę na wiersz „po lwowsku” – bardziej sensualny, egzystencjalny, będący jednocześnie wierszem zamykającym część poetycką. Myślę, że ten wybór okazał się korzystny nie tylko dla publikacji, ale też dla Michała, bo to dobry wiersz, a rzadko prezentowany.
Po tym co powiedziałeś – na ile czujesz się konstruktorem panoramy wierszy i nazwisk, a na ile obserwatorem sceny wrocławskiej?
Nie powiedziałbym, że jestem konstruktorem nieregularnego, raczej obserwatorem uczestniczącym, może w pewnym sensie kuratorem? Chociaż wycinek pola literackiego, o którym piszę, jest bardzo dynamiczny i w dużej mierze zależny od woli autorów. Nikogo nie można zmusić do kontaktu, ale nie można też tego kontaktu odmawiać czy go utrudniać. Oczywiście, jeżeli komuś to potrzebne, może dokonać ponownej selekcji autorów antologii i do tego też zachęcam wszystkich czytelników. Ostatecznie to nie krytycy, a odbiorcy powinni typować poetów, którzy mówią „ich językiem”. Myślę, że moją rolę najpełniej opisuje zawód latarnika. Zapalam lampkę na tym poetyckim skrawku ziemi w nadziei, że dryfujący na pełnym morzu w jakiś sposób się przez to odnajdą.
Ostatnimi czasy wiele antologii poetyckich przeszło na e-publikacje. Jak oceniasz ten trend? Czy jest pozytywny dla funkcjonowania poezji?
Masz rację. Dodam jeszcze, że najczęściej są to antologie wydawane przez magazyny online, a czasem są to spontaniczne akcje, zabierające głos w istotnych środowiskowo czy kulturowo tematach. W porównaniu do wydawnictw, gdzie najczęściej nad książką pracuje grupa opłaconych osób, publikowanie online charakteryzuje się stosunkowo krótkim czasem potrzebnym do zebrania tekstów i oddolnym organizowaniem redakcji. Dystrybucja takich materiałów najczęściej odbywa się za pomocą „poczty pantoflowej”, tj. autorów zawartych w publikacji oraz patronów czy podmiotów zaangażowanych w dany temat.
Odpowiadając w jednym zdaniu na twoje pytanie o trend e-publikacji, powiedziałbym, że jest pozytywny i na pewno poezjotwórczy. Generalnie dyskusja o przewagę ebooków nad fizycznymi książkami trwa już dosyć długo i okazało się, że jesteśmy bardzo do papieru przywiązani. Jeśli chodzi o poezję, to myślę, że ciężko będzie wyrównać wartość symboliczną obu form wydawniczych.
Czy Reguły gry pojawią się w wersji papierowej?
Niewykluczone. Początkowo planowałem wydać książkę na papierze. Analogowy rodzaj publikacji jest wciąż wysoko ceniony w środowisku poetyckim, ma specjalną wartość, nobilituje i jest nośnikiem w pewnym sensie konstytuującym twórczość autora, nadającym mu rangę. Temat młodego środowiska poetyckiego Wrocławia jest mocno wyspecjalizowanym tematem i biorąc pod uwagę jego oddziaływanie szukałem wsparcia w wydawnictwach związanych z regionem. Ostatecznie, mimo prowadzonych rozmów z wydawnictwem do druku nie doszło. Przyczyną jest w pewnym stopniu osłabiona kondycja sektora kultury w okresie pandemii, zmienione regulaminy i obniżone dofinansowania, stąd podmioty pretendujące do wydania Reguł gry w pierwszej kolejności zajęły się własnym losem, własną strategią przetrwania. Jeżeli antologia miałaby zostać wydana na papierze, byłby to najprawdopodobniej nakład symboliczny, kolekcjonerski. Na ten moment, skupiam się jednak na dokończeniu prac związanych z uruchomieniem strony internetowej Nieregularnego Środowiska, gdzie pojawi się możliwość pobrania antologii. Na wydruk trzeba będzie trochę poczekać.
Dzięki za rozmowę i gratuluję finiszu publikacji.
Kamil Kawalec
animator kultury, muzyk grupy ŻÓŁĆ. Prowadzi projekt Nieregularne Środowisko. Zdobywca stypendium artystycznego prezydenta Wrocławia na 2020 rok. Zwycięzca XXIX turnieju im. Rafała Wojaczka, laureat turnieju im. Tomka Pułki. Poezje publikował m.in. w „Odrze”, „Wizjach”, „Fabulariach”, „Cegle”, „Kontencie”, „Stonerze Polskim”. Reguły gry wydał w 2020. Mieszka we Wrocławiu.