wieszam landlorda na wieszaku i wychodzę
czuję smak metalu w ustach gdy dochodzi szósta
osadzę twarz w całkiem nowym kontekście
gralibyśmy w zbijaka piłeczkami do golfa
czuję smak barszczu sosnowskiego
wściekam się na siebie to dalej ja
lucky loser ukradł puchar zwycięzców pucharu
.
.
przestrze eń
osiedlam ostatni kawałek świata
pytasz czy ma to znaczenie
wyjmuję z zębów strzęp światła
echo się niesię niesie się brzmienie
powtarzasz się powtarzasz
jak to czytać, na ile sposobów
policz padam na ziemię
przerwa czy koniec
efektowne kawałki mikroszkła
przebijają opuszki
przegrzeb ziemię
na palcach zostanie krew
.
.
mój syn powiedział że wszyscy jesteśmy prądem i mieszkamy w kablu
przetwarzamy
dziewczęta, staruszki,
gejsze z wachlarzem w miejscu głowy,
malują usta tylko od święta mają
drewniane oczy
potwarzamy
jesteśmy chrystusami
zamieniamy wino w womit
nawiń mi to w brummie mike
jesteśmy syntezatorami
powtarzamy
call me jack the ripper call me peeping tom
.
.
klub realne zagrożenie
a w krakowie na brackiej śmierdzi rzyg
srebrne paski błyskają w blasku nocy
wyją syreny żeglarz spierdala
konary konają wróżbą naszych twardych gardeł
szorstkich żołądków związane z ziemią
hodowane w przełyku
te konary to jednak śmieci ułożone w stos
co dobrze oddaje klimat tej nocy
najbardziej kocham cię gdy umierasz
.
.
Szymon Domański
97, Kraków.